W ogromnym labiryncie alejek ze stoiskami pełnymi odmian oliwek i daktyli, butelek z olejami w różnych odcieniach złota, przypraw z dalekich zakątków, serów o rozmaitych kształtach i aromatach, ziaren kawy, delikatnie zwiniętych liści herbaty, fuzji napojów, kremów, musów, past, a także wszelkich innych produktów, które są dostępne na świecie do jedzenia – czekają na mnie skarby w postaci roślinnych innowacji. Wyławiam wzrokiem prowadzące do nich kolory i słowa. Każda hala szumi od ludzkich rozmów jak morskie fale.
Zaczynam od smaków Azji – z Chin, Singapuru czy Indonezji pochodzi kilka obiecujących start-upów na froncie roślinnej rewolucji. Obok wyśmienitych Xiao Long Bao, które otwierają moje kubki smakowe na kolejne zdobycze, spotykam coś ciekawego – organiczny sos rybny z roślin. Jego bardzo słony smak uruchamia wspomnienia z azjatyckich podróży – wtedy go unikałam. Oznaczał, że nie dogadałam się z kelnerem lub kelnerką i danie nie jest wegańskie. Może w którejś z kolejnych wypraw – krajoznawczych albo tych gastronomicznych – będę mogła doświadczyć go bez obaw o swoje wybory?
Kolejnym tropem, którym podążam, jest roślinny nabiał pełen wartościowego białka. To trudne polowanie, bo większość tych produktów robi się jeszcze na bazie oleju kokosowego – chociaż służą weganom i fleksitarianom smakiem w uzupełnieniach serowych dań, nie dorównują tradycyjnym odpowiednikom w kwestii bilansowania wartości odżywczych. Moim faworytem są okrągłe, tradycyjnie wyglądające sery na bazie białka ryżu, chociaż kremowy serek z hiszpańskich migdałów też smakuje wybornie.
Najbardziej satysfakcjonujące kąski znajduję jednak na szlaku śladem roślinnych zamienników mięsa. W tej kategorii konkurencja jest już spora, a kompozycje smakowe dużo bardziej złożone niż listy składników. Najlepsze specjały można dostać na degustacjach o określonych godzinach – wystawcy dbają o podsycanie wokół nich zainteresowania. Na jednym z takich pokazów próbuję najbardziej realistycznego do tej pory zamiennika mięsa kurczaka – obserwuję, jak kucharz obsmaża roślinne filety, które kolorem i zachowaniem na patelni w niczym nie ustępują mięsu. Na talerzu kawałki bazujące na białku grochu włókniście odchodzą od widelca. Roślinni producenci wzięli sobie przemysł mięsny na celownik.
W samym centrum zadymionej od parującego z patelni oleju hali, poświęconej głównie wystawcom mięsa, stoi piętrowe stoisko izraelskiej marki, której misją jest jego redefinicja. Tak dobrze wpisuje się w krajobraz, że na początku mój roślinny radar go nie wyłapuje – czerwone logo, czarne ściany, otwarta kuchnia, w której kilkunastu szefów i szefowych bez przerwy serwuje odwiedzającym kawałki kiełbasek, burgerów, steków i kotlecików. Tutaj też czekam na premierę nowości: steku roślinnego wyprodukowanego z pomocą drukarki 3D. O godzinie rozpoczęcia oglądam wraz z wianuszkiem osób zgromadzonych wokół długiego stołu widowiskowy spot pełen ognia, ludzi zanurzonych w zmysłowych doznaniach, jest nawet szybki samochód.
Przepych znany z przekazów o mięsie jest zachowany również tutaj. Z kuchni wychodzą kucharze i kucharki ze srebrnymi tacami w dłoniach – serwują jedzenie przyszłości tradycyjnie, z kleksem ziemniaczanego puree i szparagami na parze. Dla weganki z sześcioletnim stażem smak steku jest nieodróżnialny od odzwierzęcego mięsa; tekstura i soczystość są na takim poziomie, że ze spokojem mogłabym obstawić, iż nawet zagorzali wielbiciele mięsa nie odgadliby jego pochodzenia.
Jest też strefa start-upów, w której stoiska ułożone są z heksagonów i wyglądają jak plastry miodu. Przychodzi mi na myśl pszczeli ul – ci wystawcy są jak zapylacze nowych idei. Wybija się tu roślinne faux gras, tłuste i ciężkie. W innej części targów spotykam też tych, którzy pszczoły chcą zastąpić całkiem dosłownie – jest tu prezentowany pierwszy wegański miód, z naturalnym składem, a nie na bazie syropów. Technologia czeka na opatentowanie, więc nie udaje mi się poznać tajemnicy produkcji; na razie musi mi wystarczyć zmysłowe doświadczenie, jak smakuje rozwijająca się na naszych oczach roślinna przyszłość.
PS Po przeczytaniu pocztówki z Paryża chętnych po więcej roślinnych insightów z targów SIAL zapraszamy do kontaktu: kontakt@roslinniejemy.org
Autorka: Katarzyna Sałata RoślinnieJemy