– 3 lata temu zakochałem się w popularnej w Wenecji formule cicchetti i przetrenowałem ją już w Lokalu na Rybę. Chcemy serwować trochę włoskich smaków, ale nie będziemy stronić też od tych swojskich: od przesmażanych glazurowanych flaków, salcesonu, dobrej szynki, kaszanki – mówi Bartosz Lisek, właściciel Lokalu na Rybę.
Bawimordki i bułki ze śledziem
Wspomniane cicchetti to niewielkie przekąski, często na bazie bagietki, z dodatkami w postaci warzyw, wędlin, ryb i owoców morza, nierzadko złowionych tuż obok lokalu, który owe menu serwuje.
Poza włoskimi cicchetti istotnej inspiracji Bartoszowi Liskowi dostarczył także Anatol Hanftwurcel, autor książki “Coś na ząb, czyli przekąski zimne i gorące”. Jak mówi Lisek, to od niego pochodzi zabawne tłumaczenie francuskiego terminu amuse bouche, przełożonego na polski jako "bawimordki".
– Będziemy podawać bawimordki głównie w seafoodowym wydaniu, a bazą dań głównych będą różnego rodzaju makarony, kluski oraz kopytka. Menu pozostanie w głównej mierze rybne. Powrócą nasze legendarne wrapy z sumem i bułki ze śledziem – wyjawia Bartosz Lisek.
Nowy wystrój
W Lokalu na Rybę zmieni się nie tylko menu, ale także wnętrze. Pojawią się w nim m.in. zmodernizowany, poprawiający higienę pracy wyciąg w kuchni, nowe instalacje hydrauliczna i elektryczna, nowy bar czy oświetlenie.
Choć to wymagało więcej pracy, Bartosz Lisek wolał zmodernizować wystrój i doposażyć lokal niż szukać innego miejsca, bardziej "szytego na miarę". Za obecną lokalizacją przemawiają względy rodzinne.
– Jesteśmy w tym miejscu od 2001 roku. Wcześniej przez 14 lat mój kuzyn prowadził tu kawiarnię Lokalna, a przez pierwsze dwa lata Lokalu na Rybę pracowaliśmy razem. Potem on udał się na emeryturę – tłumaczy właściciel mokotowskiego lokalu.
"Nie zwykłem się poddawać”
W chwili gdy piszemy te słowa lokal przechodzi jeszcze remont, który udało się sfinansować w części dzięki środkom zebranym w ramach nadal trwającej zbiórki w serwisie Zrzutka.pl.
Początkowo pieniądze na remont miały pochodzić z zysku wypracowanego w trakcie sezonu letniego, podczas którego właściciel mokotowskiego baru przeniósł się wraz z załogą do Czołpina.
– Wydzierżawiliśmy od Sowińskiego Parku Narodowego punkt gastronomiczny. Sezon miał dać nam zastrzyk pieniędzy potrzebnych do wyremontowania lokalu. Niestety, trwał on tylko 20 dni i nie był tak dobry, jak się wszyscy spodziewali. Rozpoczęliśmy remont pod koniec sierpnia, ale pieniędzy nie udało się zebrać. Byliśmy, więc zmuszeni te zrzutkę ogłosić. Mogliśmy oddać lokal albo walczyć. A ja nie zwykłem się poddawać – podkreśla Bartosz Lisek.
Zbiórka w serwisie Zrzutka.pl potrwa jeszcze parę dni. Można wesprzeć ją pod adresem https://zrzutka.pl/fm2r9n.