Podobnych twardych danych dla kanału branży HoReCa wprawdzie nie ma, sporo można natomiast wywnioskować chociażby z informacji płynących z sieci Makro, która pochwaliła się rekordowymi wynikami sprzedaży swoich marek własnych – przekraczają 1 mld zł za 11 miesięcy. Wśród nich są i te dla detalu, i dla HoReCa.
Co to oznacza dla obu tych kanałów? Z punktu widzenia producentów tworzących linie artykułów dla detalu – zachętę do wejścia w produkcję private label oraz do rozbudowy portfolio w dół, o marki bardziej ekonomiczne. Jednocześnie jednak – i to również widać w badaniach – segment premium ma się całkiem nieźle. To także jest zachęta do rozbudowy droższej części portfolio.
Wprost można to przełożyć na sektor gastronomiczny. Część z państwa potrzebuje wyróżnić się dobrą relacją ceny w stosunku do jakości, czyli posiłkami dostępnymi cenowo. Tu pole do popisu mają sprzedawcy produktów marek własnych. Jednocześnie tym, którzy się nie zdecydują z nich gotować, powinno być łatwiej się odróżnić – komunikując na wszelkie sposoby korzystanie z lokalnych, ciekawych, nietypowych, specjalnie wytworzonych składników i wskazywać ich dostawców oraz historie, które za nimi stoją. Szał marek własnych widoczny w danych to też jasny sygnał do zmiany strategii, jeśli działają państwo w mainstreamie. To on najmocniej cierpi w takich czasach. Wybór, jaki pozostaje, sprowadza się do pytania: czy iść w górę, czy w dół? Bo obie drogi mogą prowadzić do sukcesu.