Przechodząc do rozwinięcia tego tematu, chciałbym zaznaczyć, że nie mam zamiaru opisywać tu teraz najlepszego lata mojego życia, opowiadać o głupotach, które robiliśmy i udowadniać, że dzisiaj takich akcji już nikt nie robi. Bo, po pierwsze, robi,po drugie, każdy ma swoje „Summer of ’69” i każdy, gdy o nim myśli, to ma na twarzy najszczerszy ze swoich uśmiechów. Chcę natomiast otworzyć dyskusję na temat tego, jak wykorzystać siłę nostalgii w waszym barze czy też przydrożnym bistro.
Znowu muszę się powtórzyć i podkreślić, że jeżeli konsekwentnie planowaliście swój gastrobiznes, to zapewne macie grupę docelową i wasi goście znajdują się w wieku x. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, dla większości gastrobiznesów odwołanie się do jakichś nostalgicznych wspomnień jest teraz banalne, bo nasi goście pamiętają lata 90., często pamiętają lub wręcz dorastali w latach 80., więc wywołanie u nich uśmiechu jakimś delikatnym nawiązaniem do minionej rzeczywistości nie jest wcale takie trudne. A jak się rozejrzycie, to okaże się, że robią to wszyscy – od Netfliksa po Coca Colę. Wszyscy lecą teraz na real time marketingu i nostalgicznym powrocie do lat młodości. Nawet South Park zrobił o tym genialną serię, polecam wyszukać sobie „member berries”...
Przemilczę fakt, że z osobistych obserwacji wyciągam wniosek, iż moje pokolenie początku lat 90. jest chyba najbardziej podatne na to, by nam coś zapakować w papier lat 90. i sprzedawać jako nowe. I nie będę nawet próbował mówić, że to coś złego.
Wydaje mi się też, że szefowie kuchni siłę nostalgii znają od dawna i totalnie nieprzypadkowo łączą na talerzach smaki, które znamy z domowego stołu, ale robią to po prostu inaczej. Bawiąc się formą, dają nam powód do tego, żeby się przy stole pośmiać, że właśnie wydajemy fortunę na kolację, którą w wieku 12 lat przygotowywała dla nas babcia. Koktajlowo też można się pobawić i łączyć dżem z masłem orzechowym, powodując gastroorgazm u przeciętnego Amerykanina. Można robić karty inspirowane telewizyjnymi hitami, można się śmiać z tego, co już było, z tego, co wydawało się kiczowate, a teraz sprawia, że wzdychamy w zachwycie. Przy tej zabawie pamiętajmy tylko o tym, że to nie konkretne dzieło było wybitne, wybitne są wspomnienia związane z tym, co się wtedy działo.
W The Trust od początku stwierdziliśmy, że musi nas wyróżniać muzyka. Poza muzycznymi barami raczej mało miejsc decyduje się grać hity lat 80., a my postawiliśmy właśnie na nie. W głośnikach leci funk lat 80., rock lat 90., hity z początku XXI w. I bez kitu, śmiać mi się chce za każdym razem, gdy widzę ludzi, którzy słysząc swój ulubiony kawałek, zmieniają temat rozmowy, bo akurat się komuś coś przypomniało.
Z baru ludzie mają wychodzić szczęśliwsi, niż do niego weszli, koktajle i wszystko, co robimy, to forma rozrywki i nie wolno o tym zapominać. Wolno natomiast korzystać ze wszystkich dostępnych sposobów na to, żeby ten uśmiech wywołać.Dlatego poszukujcie „Summer of ’69” waszych gości!