– W gastronomii łatwo się przebranżowić. Zatrudnione panie nie są kucharkami z zawodu. W Ukrainie zajmowały się zawodowo zupełnie innymi sprawami, np. Natalia była dyrektorem w żłobku, a Oksana miała swój sklep obuwniczy. Ale gotowały przecież dla swoich rodzin, i tak samo teraz z poszanowaniem tradycji gotują dla naszych gości – mówi Dorota Wereszczyńska, menadżerka projektu Garmaż od Ukrainek.
- Garmaż od Ukrainek - restauracja przy Kijowskiej 1 w Warszawie jest dla grupy Arche pierwszym, ale nie ostatnim lokalem tego typu.Zdjęcie: materiały prasowe
– Wśród naszych klientów są osoby, które pracują w okolicy, ale także żywi się tu lokalna społeczność. Zarówno emeryci, jak i studenci czy matki z dziećmi. Ci, którzy docierają z innych stron Warszawy, mówią nam, że przyjechali tu specjalnie, żeby pomóc. Naszym hasłem jest „Kupujesz, jesz, pomagasz” – opowiada Dorota Wereszczyńska.
Restauracja przy Kijowskiej 1 jest dla grupy Arche pierwszym, ale nie ostatnim lokalem tego typu.
– Garmaż od Ukrainek już zaczyna funkcjonować w naszych innych hotelach. Tam również zatrudnione są Ukrainki przygotowujące barszcz, pielmieni i pozostałe tradycyjne potrawy. Hotele Arche są w całej Polsce. Jedzenie będzie można zjeść w restauracjach hotelowych lub zabrać ze sobą na wynos – zapowiada menadżerka Garmażu od Ukrainek.