- Adam Pawłowski. Fot. Ignacy Matuszewski
Winogrodnicy na całym świecie mierzą się z następstwami zmian klimatycznych. Ich nieodłącznym elementem są drastyczne anomalie pogodowe, takie jak pożary, susze, podtopienia, gradobicia, wzmożone ulewy, nieoczekiwane przymrozki. Winiarze są zmuszeni do działania dwutorowego. Muszą mieć plan postępowania w wypadku zaburzeń pogodowych i jednocześnie myśleć długofalowo pod kątem uprawy szczepów winorośli.
Wraz z ocieplającym się klimatem i wzrostem temperatury na Ziemi w ostatnich 90 latach o 1 stopień Celsjusza, już za kilka dekad dobrze nam znane tradycyjne regiony winiarskie, jak Bordeaux, Rioja, Toskania, mogą być zbyt ciepłe, żeby produkować wina w stylach, do których przywykliśmy. Władze regionu Bordeaux już kilka lat temu umożliwiły uprawę bardziej „ciepłolubnych odmian”, jak touriga nacional, marselan czy alvarinho, natomiast winiarze Chateauneuf du Pape, aby obniżyć poziom alkoholu w winie, dodają do kupażu więcej białych odmian. Z kolei tradycyjnie zimne regiony, jak Dolina Mozeli, Szampania, Dolina Loary, wytwarzały najlepsze wina w tzw. ciepłych rocznikach, które ostatnimi czasy stają się już normą. Więc nie wszyscy mają gorzej, ale wszyscy mierzą się z nieuniknionymi zmianami.
Ocieplenie klimatu powoduje, że niegdyś przyjęty rekomendowany do uprawy pas szerokości geograficznej między 30 a 50 stopniem szerokości geograficznej zarówno na północnej, jak i na południowej półkuli zaczyna przesuwać się powyżej 50. Stąd świetne wina angielskie, coraz lepsze polskie i obecność winorośli w tak nieoczywistych miejscach jak Benelux czy Skandynawia. Na drugiej połówce świata winorośl wędruje coraz dalej na południe lub „pnie” się wyżej, bo im wyżej, tym chłodniej. Świetnym przykładem jest Argentyna, która eksploruje zimną Patagonię, ale również nasadza winorośl w Andach nawet do 3000 m n.p.m. Na znaczeniu zyskuje także chłodna Tasmania, której specjalizacją stają się do złudzenia przypominające szampana wina musujące. Historycznie w krajach Europy Północnej, w tym w Polsce, stosowano tzw. hybrydy, czyli wcześnie dojrzewające, odporne na choroby i mróz międzygatunkowe krzyżówki.
Trwają prace nad tworzeniem odmian odpornych na suszę i wysokie temperatury. Eksplorowanie nowych miejsc do uprawy winorośli jest szczególnie interesującym tematem kreującym nowy rozdział w księgach winiarskich i być może nawet w niedalekiej przyszłości poświęcającym polskim winom miejsce w rozdziale nowych winnych odkryć. Wraz z ocieplaniem się klimatu nie będzie przeszkód, żebyśmy wytwarzali świetne wina oparte na szlachetnych gatunkach winorośli.
Poza reagowaniem na skutki ocieplenia klimatu producenci wina mogą dołożyć swoją cegiełkę do obniżenia śladu węglowego, chociażby stosując lżejsze szkło i opakowania, niwelując zużycie energii i paliw oraz stosując rolnicze metody zmierzające do naturalnej regeneracji winnicy. Niektórzy już idą tą drogą. W 2019 r. powstała organizacja International Wineries for Climate Action skupiająca aktualnie 20 producentów z pięciu kontynentów, w tym takie tuzy jak Torres czy Jackson Family. Organizacja i jej członkowie postawili sobie ambitny cel: osiągnięcie do 2050 r. zerowej emisji dwutlenku węgla przy produkcji win. Tego typu inicjatywy robią wrażenie na konsumentach, a w szczególności na młodym pokoleniu, dla którego kwestia klimatu jest kluczowym zagadnieniem.
Felieton ukazał się w „Food Service" 2/2022 nr 212.