PEWNEGO RAZU W BAJKOWYM ŚWIECIE
Jednym z pierwszych w Polsce miejsc, które w nieszablonowy sposób zaczęło podchodzić do karty koktajli, jest gdański Flisak ’76. Lokal od kilku już lat zaskakuje gości nowymi pomysłami na autorskie kompozycje. Karta Once Upon a Time (ang. pewnego razu...) inspirowana jest klasycznymi baśniami, a w menu znalazły się pozycje nawiązujące m.in. do takich dzieł jak „Pinokio”, „Złota rybka”, „Królowa śniegu”, „Alicja w krainie czarów”, „Śnieżka”, „Calineczka” czy „Brzydkie kaczątko”.
Nie zabrakło także miejsca dla koktajlu Czerwony Kapturek.
– Podajemy go w miniwiklinowym koszyku, na mchu. Sam koktajl znajduje się w zakręcanym słoiczku, a całość przykryta jest serwetką. Dzięki specjalnej kompozycji zapachów po ściągnięciu serwetki gość czuje zapach lasu – tłumaczy Magdalena Papke, właścicielka lokalu.
Brzydkie Kaczątko zmienia się na naszych oczach w pięknego łabędzia, w Królewnie Śnieżce spod szklanej kopuły wydobywa się naturalny aromat dzikiej jabłoni, a nawiązująca do japońskich bajek Sakura podawana jest w ręcznie zdobionej miseczce ze złotą wisienką. Nawiązania do baśni widać nie tylko w koktajlach, ale również w menu, które już swoim wyglądem wprowadza gościa w baśniowy i fantastyczny świat.
– Okładka zrobiona jest w stylu starej baśni, przez całą kartę przechodzi się jak przez książkę z opowieściami – mówi Magdalena Papke i zaznacza, że nowe menu ma oddawać klimat zdecydowanie bliższy braciom Grimm i J.H. Andersenowi niż disneyowskim kreskówkom. Flisak to najbardziej jaskrawy, choć niejedyny przykład kreatywnego sięgania po inspiracje. Warszawski Worek Kości zbudował kartę autorskich koktajli nawiązującą do prozy Stephena Kinga, łódzkie Infinity inspirowała płyta rapera Quebonafide, hale widowiskowe zaś, jak chociażby Bass Performance Hall w Teksasie, kuszą widzów koktajlami, które odnoszą się do wystawianych tam oper.
KOKTAJL GDYŃSKIEGO MODERNIZMU
W Polsce do tematu architektury w oryginalny sposób nawiązuje karta koktajlowa inspirowana Gdyńskim Szlakiem Modernizmu dostępna w lokalu Luis Mexicantina.
– Gdynia posiada unikatowy zespół zabudowy modernistycznej, pomyślałem więc, że ciekawym pomysłem będzie odzwierciedlenie go w naszych koktajlach. Luis znajduje się na szlaku gdyńskiego modernizmu, wziąłem więc na tapetę osiem budynków, które od razu kojarzą się z tym miastem. Szkło użyte do koktajli nawiązuje do kubatury danego obiektu, a smak naprowadza na to, co w się w nim znajdowało – mówi Stanisław Zachariasz, szef baru Luis Mexicantina, który stworzył osiem kompozycji inspirowanych architekturą portowego miasta.
W karcie znalazł się m.in. koktajl nawiązujący do biurowca ZUS, obecnie Urzędu Miasta przy ulicy 10 Lutego. – Przez wiele lat miały tam siedzibę Polskie Linie Oceaniczne, dlatego na wewnętrznej ścianie kieliszka stworzyłem niebieską jadalną farbę, która ma kojarzyć się z przynależnością Gdyni do morza. Dół budynku wykończony jest czarnym marmurem. Przed wojną działała w nim bardzo znana kawiarnia Bałtyk, gdzie serwowano jagodzianki i bułki drożdżowe nadziewane jeżynami albo śliwkami, dlatego w koktajlu użyłem emulsji jeżynowo-śliwkowej i zabarwiłem ją na czarno – wyjaśnia Stanisław Zachariasz i dodaje, że w menu lokalu nie chodzi tylko o koktajle.
– Nasza karta ma stanowić zachętę do rozmowy na temat kultury i sztuki, a także przypominać o architektach, którzy zaprojektowali ikoniczne w naszym mieście budynki. To hołd dla ludzi, o których nie możemy zapomnieć.
NIEOCZEKIWANE SKOJARZENIA
Warto pamiętać, że tworzenie angażującej opowieści nie może opierać się na ciągu banalnych skojarzeń. Nie wystarczy dodać grenadyny do rumu i powiedzieć, że inspirowało nas Morze Czerwone. Bywa więc, że proces kreacji może zająć sporo czasu. Zdarza się, że wena przychodzi z zupełnie nieoczekiwanej strony.
– To wyszło trochę przypadkiem. Sporo osób odwiedzających Nolę miało skojarzenia związane z Nowym Orleanem i Katriną, która była dla tego miasta bardzo niszczycielska. Huragany wydawały się ciekawym punktem zaczepienia do stworzenia tematycznej karty koktajli, a gdy zaczęliśmy wgryzać się w temat, okazało się, że ma to sens – mówi Uzi Maćkowiak, szefowa baru w warszawskim Nola Bar. Z okazji tegorocznej edycji World Class Cocktail Festival w lokalu spróbować można było czterech koktajli inspirowanych huraganami, które w ostatnich latach nawiedziły Stany Zjednoczone. W menu poza Katriną (bourbon, likier Southern Comfort i sos Louisiana) znalazły się także Emily (różowy gin, soda grejpfrutowa, Peychaud’s bitters, sok z limonki), Rita (whisky, napój imbirowy, sok z limonki, bitters tatarak-albedo), Wilma (wódka o smaku cytrynowym, likier Archers, marakuja, cytryna).
Wbrew pozorom punktów wspólnych między koktajlami a niszczycielskim żywiołem wiatru można odnaleźć całkiem sporo. Nawiązania nie ograniczają się jedynie do zestawień poziomu alkoholu i mocy wiatru. – Rita był huraganem, który spowodował największe zniszczenia w przemyśle rafineryjnym. Dobrym skojarzeniem smakowym była więc szkocka whisky, która ma w sobie trochę aromatów „benzynowych”. Katrina miała być zaś najbardziej nowoorleańska, ale też najbardziej wymagająca, jeśli chodzi o smak – tłumaczy Uzi i dodaje, że celem „huraganowego” menu nie było wychwalanie huraganów. – Nie chodziło nam o to, by gloryfikować niszczycielską siłę, ale by uhonorować ludzi, którzy te huragany przetrwali. Jestem pełna podziwu dla Nowego Orleanu. Mieszkało tam pół miliona osób, po Katrinie została garstka. Walczyli o miasto i podnieśli je ze zniszczeń. Dziś to imprezowa stolica USA – wyjaśnia szefowa baru Nola Bar.
KOKTAJL TO JEDNA ZE SKŁADOWYCH
Przykłady Nola Baru, Flisaka czy Luis Mexicantina pokazują, że za inspiracją do karty koktajlowej nie muszą wcale kryć się efekciarskie połączenia, które charakteryzuje brak treści i nadmiar formy. Jeśli decydujemy się zaskoczyć gości pomysłami czy sposobem zaserwowania koktajlu, pamiętajmy o tym, że nasze „dzieło sztuki”, jakkolwiek skomplikowane by było, musi przede wszystkim dobrze smakować. Jeśli spełnimy ten warunek, to do zadań zarówno baru, jak i obsługi należeć będzie stworzenie angażującej historii, w której koktajl jest zaledwie jedną ze składowych.
Artykuł ukazał się w „Food Service" 7–8/2021 nr 207.