Food Service: Warmut to miejsce znane z koktajli, przed pandemią jedzenie było raczej dodatkiem do waszego menu koktajlowego opartego na wermutach. Kiedy podjęliście decyzję o rozszerzeniu karty dań i w jaki sposób wybraliście rodzaj kuchni, który będziecie serwować?
Krzysztof Stelmach, współwłaściciel lokalu: Decyzja o rozszerzeniu karty oczywiście przyszła z początkiem lockdownu, bo kurczowo trzymaliśmy się myśli, że jeszcze będziemy serwować wermut przy barze, więc funkcjonowanie w formule “na wynos” było jedyną szansą na przetrwanie. Niemniej od początku regularnego działania lokalu karta dań była dla nas istotnym elementem konceptu tego miejsca. Jeśli chodzi o rodzaj kuchni, to jest to kontynuacja tego, co robiliśmy wcześniej, czyli dań w tapasowym duchu stworzonych po to, by się dzielić, np. małże w tempurze, frytki w kilku odsłonach czy kalafiorki w panko. Od początku inspiracją do stworzenia menu Warmutu był klimat hiszpańskich i portugalskich lokali, dlatego wybór śródziemnomorskiej kuchni i rozwinięcie karty w tym kierunku to był naturalny krok.
W jaki sposób zakomunikowaliście Waszym gościom zmianę profilu miejsca i czy ten proces "przekształcenia" był udany?
– Na pewno trochę czasu zajęło, aby w świadomości ludzi Warmut pojawił się nie tylko jako miejsce, w którym można wypić wieczorem koktajl z przyjaciółmi, ale także zamówić obiad czy tapasowy zestaw na wieczór. Podczas pandemii staraliśmy się jednak, aby to nie było tylko kolejne miejsce “z wynosami”, chcieliśmy zainteresować naszych gości nową formułą i przekonać ich do siebie menu dziennym.
Na ten moment stawiamy na formułę koktajbarową, wieczorną, w której śródziemnomorski klimat oczywiście dalej odgrywać będzie dużą rolę. Wydaje nam się, że w chwili obecnej Warmut zdecydowanie odbierany jest już jako pełnoprawne miejsce, w którym spróbować można najlepszego comfort foodu i bardzo nas to cieszy.
Jak ten comfort food łączy się z serwowanymi koktajlami? Czy proponujecie gościom food pairingowe połączenia koktajlu lub samych wermutów z jedzeniem?
– Nie proponujemy gościom food pairingowych połączeń koktajlu lub samych warmutów z jedzeniem, chociaż oczywiście chętnie doradzamy, gdy ktoś nas o to pyta. W naszej karcie znaleźć można dziesiątki pozycji – w swojej ofercie mamy między innymi koktajle autorskie i klasyczne, wermuty, piwa, szampany czy różnorodne alkohole. Wybór jest tak duży, że trudno byłoby nam wskazać pojedyncze dania czy potrawy, które by do nich pasowały. Jedno jest pewne – nasze tapasowe menu spod szyldu „podziel się” najlepiej pasuje do spotkań z przyjaciółmi i ciepłych wieczorów z koktajlem w naszym ogródku.
Jesienią tego roku obchodzić będziecie trzecie urodziny. W międzyczasie nie tylko u was wiele się działo, a ostatnie półtora roku wywróciło gastronomię do góry nogami. Macie poczucie, że udało wam się przybliżyć nieco wermut warszawiakom? Czy jest to trunek, po który goście coraz chętniej i coraz świadomiej sięgają?
– Prawda jest taka, że sami nie spodziewaliśmy się tego, jak bardzo wermut wróci do łask. Goście sięgają po niego naprawdę często i uważamy to za nasz spory sukces. Dodatkowo nasza kolekcja wermutów stale się powiększa i zmienia, bo bardzo dbamy o różnorodność i szeroki wybór alkoholi. Przez ostatnie półtora roku wermut serwowaliśmy także na talerzu. Staraliśmy się „przemycić go” w swoich śródziemnomorskich daniach i tapasach, w tej formie także przekonaliśmy do niego warszawiaków.
Warmut od początku istnienia stawia na dostarczanie gościom nie tylko wrażeń smakowych, ale też estetycznych – tak na talerzach, jak i w kieliszku. Czy powiedzielibyście, że tworzycie dania i drinki także “pod Instagram”? Jakie znaczenie w tworzeniu wizerunku mają dla was social media?
– Nie od dziś wiadomo, że Instagram – a także inne social media – odgrywają w gastronomii bardzo dużą rolę. Nic w tym dziwnego – klienci stają się coraz bardziej wymagający i chcą czuć się zaskakiwani, a także zaopiekowani. Lubią śledzić poczynania danej marki, oglądać jej pracę „od kuchni”, a także być na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w danym lokalu. Instagram i social media mają dla nas głównie takie znaczenie – chcemy, aby klienci mogli pozostawać z nami w stałym kontakcie i obserwować, co dla nich przygotowujemy. Oczywiście dbamy o estetyczną stronę naszych działań w internecie, ale z pewnością nie tworzymy naszych dań czy drinków tylko „pod Instagram”. Robimy to raczej ku zadowoleniu naszych klientów.
Od niedawna w waszym menu pojawiły się koktajle w karafkach. Skąd pomysł na nie? To przedłużenie filozofii dzielenia się, podobnie jak w przypadku waszych tapasów?
– Tak! Koktajle w karafkach pojawiły się u nas stosunkowo niedawno, jednak już zyskały rzeszę wiernych fanów. Podobno nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne siedzenie przy stole, dlatego my dajemy okazję do tego, aby jak najdłużej pić razem wybrane alkohole i dzielić się nimi z przyjaciółmi. Dodatkowo, to sprawia, że nie mamy potrzeby częstego odrywania się od rozmowy w celu „pójścia do baru”, co ceni sobie wielu naszych klientów.