Warszawa
Piękna, słoneczna pogoda skusiła mieszkańców, którzy tłumnie ruszyli na spacery, a przy okazji mogli skorzystać z oferty gastronomii. W sobotnie popołudnie ogródki gastronomiczne zaroiły się więc od warszawiaków. Tłumnie było na Bulwarach Wiślanych i w Śródmieściu. Większość ogródków przy Nowym Świecie, który na weekend stał się deptakiem, była pełna. Przy stolikach można było spotkać seniorów, młodzież, a także rodziny z dziećmi.
– Od dłuższego czasu planowaliśmy zjeść obiad na mieście, w restauracji. Przed pandemią bardzo często w weekend korzystaliśmy z takiego rozwiązania. Nie mogliśmy się już doczekać – mówili młodzi ludzie przy stoliku restauracji serwującej kuchnię francuską.
Przy stolikach widać było wiele osób sączących napoje, korzystających z promieni słonecznych, ale również pracujących.
– Miałam już dosyć siedzenia w domu przed komputerem. Mam do wykonania pracę, więc wzięłam laptopa pod pachę i przyszłam tutaj. Wreszcie mogę odetchnąć świeżym powietrzem, a przy okazji napić się dobrej kawy – mówiła Magda.
– Tuż po otwarciu już pojawili się pierwsi klienci. Stopniowo tylko ich przybywało. A teraz wszystkie dostępne stoliki zajęte – cieszył się pracownik jednej z kawiarni na Nowym Świecie.
Jak mówią, w większości odwiedzają ich mieszkańcy.
– Turystów jest bardzo mało. Dzisiaj to może były ze dwie osoby – powiedziała kelnerka z restauracji Croque Madame. – Ale na ruch nie możemy narzekać. Jest dużo klientów – dodała.
Tłumnie było też w ogródkach na bulwarach wiślanych, choć tutaj serwowane są głównie napoje i przekąski. Spacerowicze czy rowerzyści z chęcią zasiadali przy wystawionych stolikach, żeby ugasić pragnienie. Niektórzy wybrali się tu specjalnie, żeby napić się bursztynowego napoju przy stoliku.
– Smakuje zupełnie inaczej niż w domu. Brakowało mi tego smaku– tłumaczył jeden z gości. – To moja ulubiona knajpka i bardzo często tu przychodzę. Wpadnę tu jeszcze wieczorem ze znajomymi – deklarował.
Pracownicy nadwiślańskich lokali nie ukrywają radości.
– Ruch jest od samego otwarcia. Ludzie są spragnieni i bardzo chętnie do nas przychodzą. Jest więcej gości niż zawsze przychodziło podczas otwarcia sezonu – wyjaśnił barman z baru „Schodki".
Lublin
Najwięcej ludzi korzystało z ogródków ustawionych przy restauracjach i kawiarniach w ścisłym centrum miasta – na Krakowskim Przedmieściu i na Starym Mieście. Większość ustawionych tam stolików była w sobotę późnym popołudniem zajęta przez gości, a na tych, które były jeszcze wolne często widniały oznaczenia o rezerwacji.
W ogródkach nieco oddalonych od ścisłego centrum ludzi było trochę mniej, ale wiele stolików również było tam już zarezerwowanych.
Część restauracji na Krakowskim Przedmieściu przyjmowała gości już po północy, na Starym Mieście ogródki otwarto w sobotę o godz. 10.
– W nocy w niektórych ogródkach zdarzały się grupy młodych ludzi, którzy się gromadzili i robiło się trochę tłoczno, ale wolne stoliki można było znaleźć w innych miejscach – powiedziała Ina.
Do popularnej cukierni ustawiła się kolejka po lody. Wiele rodzin z dziećmi odpoczywało na Placu Litewskim w centrum Lublina, gdzie m.in. uruchomione zostały fontanny.
Łódź
Ulubione miejsca towarzyskich spotkań łodzian – Rynek Manufaktury i ul. Piotrkowska – zaroiły się w sobotę od spacerowiczów i gości restauracyjnych ogródków. Już od kilku dni restauracje zapowiadały swój powrót po spowodowanej pandemią przerwie - z nowym menu i degustacjami.
Jak podał magistrat, do sobotniego otwarcia ogródków w Łodzi przygotowywało się co najmniej 150 restauracji, barów, kawiarni i lodziarni. Kilkanaście ogródków działających przy ul. Piotrkowskiej tuż po północy uroczyście zainaugurowało nowy, poprzedzony długą przerwą, sezon. Mimo chłodu chętnych do wypicia piwa na słynnym łódzkim deptaku nie brakowało.
Podobnie było w ciągu dnia - najwięcej spacerowiczów można było zaobserwować na Rynku Manufaktury, w kompleksie OFF Piotrkowska i na samej Piotrkowskiej, gdzie swoją ofertą kusili wytwórcy lodów rzemieślniczych, pączkarnie, pizzerie i kawiarnie.
– W ubiegłym roku nastąpiła wyraźna zmiana w wyglądzie ogródków na Piotrkowskiej. Restauratorzy rywalizowali o miano najbardziej zielonego ogródka i podjęli wiele starań, aby zadbać o roślinność przed swoimi lokalami. Liczę, że w tym roku opracowane standardy aranżacji zieleni zdobiącej wygrodzenia i stoliki wykorzysta jeszcze więcej restauracji – podkreślił menedżer Ulicy Piotrkowskiej Piotr Kurzawa.
Miasto chce wesprzeć branżę gastronomiczną z Piotrkowskiej, więc zwolniło ją z opłat za dzierżawę terenu. Do tej pory starało się też umożliwiać pracę restauracjom oferującym swoje wyroby na wynos – dla pojazdów dostarczających jedzenie wprowadzono specjalne identyfikatory upoważniające do wjazdu na deptakową część ul. Piotrkowskiej.
Teraz, jak przypomniał Kurzawa, stracą one ważność, co oznacza powrót starych zasad organizacji ruchu obowiązującego w granicach ulicy. Jak przed pandemią, dostawy do sklepów i barów mogą być realizowane w godz. 6-11.
Wielki powrót pieszych na „Pietrynę" można było zauważyć już w sobotę. Zwłaszcza w godzinach popołudniowych deptak tętnił życiem, czemu sprzyjała słoneczna pogoda.
– W pierwszym dniu bez maseczek obiecaliśmy córce lody, a sami chcielibyśmy wypić kawę, ale najbardziej to chyba posiedzieć razem przy kawiarnianym stoliku. Przed pandemią często robiliśmy takie rodzinne wypady, w soboty lubiliśmy chodzić na śniadanie w OFF Piotrkowska albo do parku Źródliska i mamy nadzieję, że teraz te miejsca znowu ożyją i odżyją, bo bardzo nam tego brakuje – mówili Ania i Tomek spacerujący Piotrkowską z córką Kornelią.
Łódzkie Centrum Wydarzeń zapowiedziało tematyczne nagrody dla najlepszych relacji zdjęciowych z 15 i 16 maja opublikowane z oznaczeniem #wracamynaPiotrkowską. Pod tym samym hasłem na Facebooku funkcjonuje wydarzenie, w którym publikowana jest lista restauracji otwartych od soboty oraz aktualności od restauratorów.
Na Rynku Włókniarek Łódzkich w Manufakturze oraz w OFF Piotrkowska dodatkową atrakcją dostępną od piątku są kontenery z wystawami przygotowanymi w ramach Łódź Design Festivalu. Nie ma jednak co ukrywać, że nagromadzone w tych rejonach ogródki gastronomiczne są największym wabikiem dla łodzian. Zwłaszcza Manufaktura, która funkcje handlowe i usługowe łączy z kulturalnymi i rozrywkowymi, przyciągała ofertą kilkudziesięciu nagromadzonych na niewielkim obszarze ogródków. Dla tych, którym nie udało się zdobyć stolika w żadnym z nich, na rynku utworzono specjalne miejsce, gdzie można było zjeść dania na wynos zakupione w Qulinarium - fastfoodowej strefie Manufaktury.
Restauratorzy przypominali klientom o utrzymywaniu dystansu między stolikami, składaniu zamówień u kelnerów i limitach osób obowiązujących przy stolikach. Jak mówili, z niecierpliwością czekają nad 29 maja, bo od tego dnia możliwa będzie też sprzedaż dań wewnątrz lokalu.
Zakopane
Choć zakopiańskie restauracje i karczmy otworzyły swoje ogródki już w sobotę rano, to do godzin południowych nie było w nich wielu konsumentów. Ogródki na Krupówkach zapełniły się dopiero w sobotni wieczór. Niewielu turystów postanowiło spędzić weekend pod Tatrami, toteż frekwencja na słynnym deptaku nie jest zbyt imponująca. Nieliczni turyści najwyraźniej spędzali czas w górach, o czym mogą świadczyć zapełnione parkingi przed popularnymi szlakami.
– Cieszymy się, że po tylu miesiącach wracamy do normalności. Udało nam się. Prowadziliśmy sprzedaż z okienka, ale to było na przetrwanie. Na razie nie ma zbyt dużego ruchu turystycznego. Najazdu turystów spodziewamy się natomiast na długi czerwcowy weekend związany z świętem Bożego Ciała. Liczymy też na duży ruch w wakacje, bo zapewne sporo turystów wybierze podróże krajowe – powiedział manager jednej z zakopiańskich restauracji.
W ciągu dnia nieliczni spacerowicze na Krupówkach korzystali z ogródków gastronomicznych, które zapełniały się zwłaszcza w godzinach obiadu. Deptak zaczął się zapełniać wieczorem. Do niektórych stolików ustawiały się kolejki, zaś niektóre ogródki były puste. Do niektórych karczm wrócili też góralscy muzykanci przygrywający turystom do posiłków. Pogoda nie była zbyt zachęcająca do spacerów deptakiem, ponieważ po godz. 18. zaczął w Zakopanem padać deszcz.
– Czekaliśmy na otwarcie gastronomii z utęsknieniem. Teraz możemy wspólnie usiąść przy stoliku i spokojnie zjeść. Przyjeżdżamy z rodziną w Tatry często i jedzenie chyłkiem z plastikowych tacek na ławeczkach było dużym dyskomfortem. Teraz możemy cieszyć się wspólnym biesiadowaniem – powiedziała turystka z Olkusza.
Władze Zakopanego nie zdecydowały się na obniżenie czynszu za dzierżawę deptaka pod ogródki gastronomiczne. Czynsz był obniżony natomiast w ubiegłym roku podczas pierwszej fali pandemii.
(PAP)