O słynnym pierwszym burgerze z laboratorium słyszeli chyba wszyscy. Koszt jego wyprodukowania w 2013 r. to astronomiczna kwota 250 tys. euro. Stojący za tą innowacją start-up Mosa Meat zapowiedział w 2019 r., że celem firmy na najbliższe lata jest zmniejszenie ceny burgera do... 9 euro. Później, w grudniu 2020 r., świat obiegła informacja, że władze Singapuru jako pierwsze na świecie zapaliły zielone światło dla restauracyjnej sprzedaży wyhodowanego w laboratorium mięsa o smaku kurczaka.
Przytoczone fakty wydają się świetną informacją głównie dla ludzi na dietach roślinnych, którzy tęsknią za smakiem steków. Jednak „czyste mięso”, czyli produkt laboratoryjnego (na ten moment, bo docelowo każdy ma mieć możliwość hodowania czystego mięsa nawet w swojej kuchni!) namnażania komórek zwierzęcych, wcale nie jest kierowany wyłącznie do wegan i wegetarian. Oczywiście właściciele start-upów zajmujących się tą technologią chętnie widzieliby wśród nich swoich klientów, jednak konsumentem docelowym mają być też osoby na dietach tradycyjnych oraz coraz liczniejsi fleksitarianie, czyli ludzie świadomie ograniczający spożywanie mięsa. Finalne „czyste mięso” ma być w porównaniu z mięsem tradycyjnym produktem zdrowszym, konkurencyjnym cenowo, identycznie wyglądającym i tak samo smacznym. Proces jego wytwarzania ma być o wiele bardziej przyjazny środowisku. Jak opisano w publikacji „Czyste Mięso. Jak hodowla mięsa bez zwierząt zrewolucjonizuje twój obiad i cały świat”, producenci innowacyjnego składnika zakładają, że ludzie spożywają zwykłe mięso ze względu na jego walory smakowe, a nie na fakt, że pochodzi ono ze zwierząt. I dzięki temu chętnie zainteresują się oferowaną przez nich alternatywą, która nie wymaga hodowli i zabijania.
Oczekiwania na szybkie wprowadzenie „czystego mięsa” na masowy rynek studzi m.in. Bill Gates. W wydanej w 2021 r. książce „Jak ocalić świat od katastrofy klimatycznej” prognozuje, że debiut tego produktu na półkach supermarketów możliwy jest nie wcześniej niż w 2025 r. Zaznacza również, że jego zdaniem wcale nie jest pewne, czy zakładane przez producentów obniżenie kosztów wytwarzania „czystego mięsa” jest w ogóle realne.
I chociaż niewątpliwie już teraz znalazłoby się całkiem spore grono chętnych do spróbowania „czystego mięsa” (49,5% Polaków jest skłonnych lub raczej skłonnych do przetestowania tego składnika), to producenci zdają sobie sprawę, że „mięso z laboratorium” ma przed sobą jeszcze długą drogę do pełnej akceptacji i podboju rynku. Dlatego część z nich postawiła sobie za cel wyhodowanie w laboratorium czystej skóry, która ma być wykorzystywana m.in. do wytwarzania butów, portfeli, torebek lub elementów samochodowych. Ma to być coś, co oswoi ludzi z technologią i przekona do sięgnięcia po docelowy produkt spożywczy.
Czy to się uda? Tylko czas i rozwój technologii pokażą!
Autor: Łukasz Flieger
Felieton ukazał się w „Food Service" 4/2021 nr 204.