- Adam Pawłowski. Foto: Ignacy Matuszewski
Francuski minister rolnictwa Julien Denormandie ogłosił stan „katastrofy rolniczej”, za którym idzie wsparcie finansowe dla winogrodników i całego sektora rolniczego. Dla niektórych francuskich winiarzy tego typu klęska żywiołowa to gwóźdź do trumny. Ich kondycja finansowa w czasie pandemii koronawirusa nie jest najlepsza ze względu na ogólnoeuropejskie zamknięcie gastronomii. Poza tym wraz ze wzrostem ceł na eksport do USA i do postbrexitowej Anglii wina francuskie nie są już tak atrakcyjne i konkurencyjne cenowo. Splot tych okoliczności spowodował, że większości winiarzy nie było stać na bardzo drogie ubezpieczenie obejmujące klęski żywiołowe.
Jak to zwykle bywa, najbardziej ucierpiały stricte kontynentalne regiony jak Burgundia i północna Dolina Rodanu. Nie bez strat jest Szampania, ale tym razem przymrozek nie oszczędził nawet regionów z umiarkowanym klimatem morskim jak Bordeaux i południowo-zachodniej Francji. W Burgundii największe zniszczenia dotknęły wczesnopączkujące chardonnay. W związku z tym, że pąki pinot noir pojawiają się nieco później, to większość upraw tej winorośli pozostała nietknięta. Krytyczną datą był 6 kwietnia, kiedy to w nocy temperatura spadła aż do -7 st. C. W takich warunkach nawet pochodnie niewiele pomogą. To jak nagłe pojawienie się zimy w środku wiosny. Producenci z północnej Doliny Rodanu twierdzą, że 2021 r. będzie miał najmniejszy plon od 40 lat.
Francja nie jest odległą wyspą, więc przymrozki dotknęły również kraje ościenne. Na szczęście polskie winnice nie ucierpiały, bo w większości winorośle jeszcze nie pączkują, ale już wkrótce zaczną i miejmy nadzieję, że w tym roku przymrozki nas ominą.
Felieton ukazał się w „Food Service" 4/2021 nr 204.