- Adam Chrząstowski. Foto: archiwum prywatne
Cieszy mnie bardzo to, jak pięknie branża zjednoczyła się w pomocy dla Berna. Dzięki temu udało się znaleźć placówkę, która może się podjąć operacji tętniaka i jest perspektywa pokrycia kosztów rehabilitacji. Oprócz zbiórki pieniędzy mamy aukcję, z której dochód zostanie przekazany dla Rafała. Szykuje się e-book z przepisami, w którego produkcji sam biorę udział. Mam nadzieję, że będzie się świetnie sprzedawał dla Bernowego dobra.
Co się z nami dzieje, że raptem przy trzeciej fali pandemii ludzie zaczęli się „wysypywać”? Myślę, że nie do końca jest to wina brytyjskiej mutacji wirusa. Mamy tutaj do czynienia z szeregiem zaniedbań wynikających z ogromu stresu związanego z utratą pracy i brakiem perspektyw. Ograniczony jest dostęp do służby zdrowia, przez co badania odkładamy na „nie wiadomo kiedy”. Ludzie czują się odpowiedzialni nie tylko za swój codzienny byt i swoje rodziny, ale także za pracowników. Wiąże się to z ogromną presją i nie każdy to wytrzymuje.
Na pewno słyszeliście o restauratorze z Wrześni, który odebrał sobie życie. Ilu z nas nie zdaje sobie sprawy ze spustoszenia, jakie wyrządza stres w naszych organizmach? Rżniemy chojraczków, aby nie wypaść z gry, a ocieramy się o depresję i kończy się to często tragicznie. Cierpią na tym nasze rodziny, bo to często na nich wyładowujemy swoje – jakby nie było – uzasadnione frustracje. Mam nadzieję, że wspomniane wydarzenia skłonią nas do głębokiej refleksji i ustawienia priorytetów na nowo. Wiem, że jesteśmy w stanie wojny, kiedy wiele rzeczy trzeba odłożyć na później. Jednak, czy wiemy jaka jest wytrzymałość naszych organizmów? Ile potrwa jeszcze ten stan? Na początku mowa była o dwóch tygodniach, a ciągnie się to ponad rok i końca nie widać. Już chyba nikt o zdrowych zmysłach nie liczy na pomoc rządu. Wiadomo, że zostaliśmy jako gastronomia sami, na dodatek w roli kozłów ofiarnych. Długo można by pisać, jakie wnioski powinna z tego wyciągnąć branża. Ja jednak chciałbym, abyśmy zajęli się sobą. Zatrzymajmy się na chwilę, oceńmy swoją sytuację i spróbujmy znaleźć jakąś inną optymalną drogę. Być może ogromnym kosztem napinamy się do zadań i tak niemożliwych do zrealizowania?
Od roku trąbię o konieczności elastycznego podejścia do zmieniającej się jak w kalejdoskopie rzeczywistości. Teraz jest odrobinę lepiej, bo wykształciła się grupa tych, którzy sobie jakoś radzą, i to z nich można brać przykład. Chciałbym za miesiąc móc napisać o lepszych perspektywach i powrocie do rzeczywistości. Jednak teraz BŁAGAM: zajmijcie się sobą!
Felieton ukazał się w „Food Service" 4/2021 nr 204.