ROK TRUDNY, ALE WINO DOBRE
Sytuacja nie wygląda optymistycznie i przypomina nieco nieciekawy rocznik 2017. W niektórych regionach Polski zebrano ok. 50% plonów w stosunku do rocznika ubiegłego. Pamiętajmy też, że 2020 to rok szczególnie tragiczny dla niektórych winnic z Podkarpacia. Winnice Jasiel i Vanellus zostały niemal całkowicie zniszczone w wyniku ulewnych opadów oraz powodzi. Przy okazji warto tu wspomnieć, że wciąż trwa akcja #osuszamy, w której można zamówić wina z najbardziej poszkodowanych winnic i tym samym wesprzeć winiarzy w odbudowie dorobku ich życia.
– Rok jest trudny, ale wina będą dobre. Bez wątpienia jesteśmy zadowoleni z jakości owoców – mówi Basia Płochocka z Winnicy Płochockich w Darominie koło Sandomierza.
Niestety tegoroczna pogoda – zimna wiosna, opady podczas kwitnienia, a potem susza – wpłynęła na zawiązywanie się pąków. – W przypadku niektórych odmian obyło się bez uszkodzeń, a inne zawiązały się bardzo słabo. Mamy zbiory sumarycznie o 50% mniejsze niż w roku ubiegłym. Odmiany wczesne zbierane we wrześniu miały bardzo dobre parametry. Załamanie pogody ok. 10 października trochę nam przeszkodziło. Nie zdążyliśmy zebrać regenta przed tą datą, jego zbiory dokończyliśmy jak tylko pogoda się poprawiła, 27 października. Na pewno nie wyszło mu to na zdrowie – opowiada Płochocka.
DOSŁODZENIE? NIE, DZIĘKUJĘ!
Z uwagi na wymagający rocznik Ministerstwo Rolnictwa zezwoliło rolnikom na wzbogacanie wina, czyli możliwość dodania sacharozy, zagęszczonego moszczu winogronowego lub rektyfikowanego zagęszczonego moszczu winogronowego w celu podwyższenia poziomu alkoholu. Zdaniem winiarzy propozycja ta zabrzmiała jak ponury żart, gdyż rozporządzenie weszło w życie 28 października – w czasie, gdy wielu z nich miało zbiory już dawno za sobą. Sonia Mazurek z Winnicy Silesian nie zdecydowała się skorzystać z ministerialnej propozycji. Winnica, którą zarządza wraz z rodziną, odnotowała dużo niższy plon.
– Tegoroczne wina będą się charakteryzować niższym poziomem cukru i wysoką kwasowością w porównaniu z tymi z lat ubiegłych. O dziwo, winogrona były zdrowe i przez niskie temperatury mocno aromatyczne – wyjaśnia. – Nasze wina z rocznika 2020 będą miały raczej niską zawartość alkoholu. Wyprodukowaliśmy sporo wina różowego, a czerwone będziemy kupażować z rocznikiem 2019, dzięki czemu uzyskamy większą świeżość, kwasowość i owocowość. Spróbowaliśmy też paru eksperymentów. W tym roku zaplanowaliśmy produkcję dwóch win macerowanych na skórkach, oba są spontanicznie fermentowane, bez dodatku siarki – tłumaczy Sonia Mazurek.
NIE WSZĘDZIE BYŁO TAK ŹLE
Zachodnia ściana Polski została najmniej poturbowana przez czynniki pogodowe. Guillaume Dubois, właściciel winnicy Gostchorze w Krośnie Odrzańskim, która specjalizuje się w produkcji win musujących, potwierdza, że 2020 r. wcale nie był taki tragiczny. Dubois odnotował wręcz rekordowe zbiory w stosunku do 2019 i 2018 r.
O ile w przypadku pozostałych opisywanych regionów przyczyną problemów była fatalna pogoda w czasie kwitnienia, o tyle Dubois skarży się na choroby trawiące krzewy winorośli.
Jak widać, pandemia sprawiedliwie „obdarowała” niemal każdą branżę wszelkimi możliwymi niedogodnościami. Zamknięcie restauracji i ograniczanie działalności hoteli odbiło się rykoszetem na winiarzach, którzy do tej pory byli beneficjentami mody na picie polskiego wina. Niepewność jutra nie sprzyja bowiem zakupom trunków przez lokale. Niemniej jednak lockdown i ograniczenie rozrywek do tych odbywających się w domowym zaciszu wpłynęły na wzrost konsumpcji wina. Pytanie, czy będzie co pić.
Artykuł ukazał się w „Food Service" 11/2020 nr 200.