WINO I POSIŁEK, ALE TEŻ WINO PO POSIŁKU
Wino jest nierozerwalnie związane z jedzeniem, może ono towarzyszyć nam przy różnych posiłkach czy też przed nimi. Również na koniec uczty niektórzy nie wyobrażają sobie niczego innego niż kieliszek deserowego wina wzmacnianego, a mamy ich całkiem spory wybór! Włosi piją marsalę, Portugalczycy porto i maderę, Hiszpanie sherry i malagę. Głowa może rozboleć od tej mnogości, a przecież tego typu trunki produkuje się również we Francji, na Cyprze, w Chorwacji czy Grecji, a nawet w odległej Korei. Proces ich produkcji różni się czasem bardzo, natomiast cechą wspólną tychże napitków jest fakt, iż zawierają więcej alkoholu od klasycznego wina, a w przypadku deserowych odmian – również dużo więcej słodyczy.
Właśnie ten słodki, deserowy smak jest tym, czego nasze kubki smakowe na koniec posiłku łakną, więc następnym razem może warto uraczyć się kieliszeczkiem Ruby Porto, zamiast na siłę wciskać serniczek?
PŁYNNY DESER MIESZANY
Jeśli już zajmujemy się smakiem słodkim, nie sposób tu nie wspomnieć o całej palecie deserowych koktajli. Kultowe Grasshoppery, Golden Cadillaki czy Brandy Alexandry to tylko wierzchołek góry lodowej. Koktajli o deserowym charakterze jest bez liku – większość z tych klasycznych receptur często sięga po śmietankę, lecz znajdziecie również takie, które swą prostotą zachwycą każdego, jak na przykład połączenie szkockiej whisky i amaretto zwane Godfather. Ja osobiście w tej kategorii mam swojego faworyta w postaci Espresso Martini – połączenie wódki, likieru kawowego i świeżego espresso jest idealnym zwieńczeniem posiłku, a zawartość kofeiny pomaga zebrać siły do trawienia obfitego jedzenia.
WŁOSI, ACH, CI WŁOSI...
Włosi kojarzą mi się ze świetną kuchnią i bardzo rozwiniętą umiejętnością czerpania radości z życia. Często przejawia się ona zbyt obfitymi ucztami i problemem z przejedzeniem. Cóż, czasem każdy z nas ma coś z Włocha...
Na szczęście istnieje amaro – to, praktycznie rzecz biorąc, lek na całe zło oraz idealne zakończenie każdego posiłku. Do tej kategorii alkoholowej zalicza się ziołowe trunki, w smaku najczęściej słodko-gorzkim i mocy alkoholowej od kilkunastu do nawet 40 proc. objętości. Z wyglądu zazwyczaj ciemne, czarne wręcz od użytych składników i spożywczego karmelu.
Często na ich recepturę składa się kilkadziesiąt ziół i przypraw, których proporcje zostały starannie dobrane, aby wspomóc procesy trawienne i przyspieszyć pozbycie się skutków zbyt obfitej uczty. Oczywiście Włochy nie są jedynym producentem amaro, robi się je prawie na całym świecie, na pewno w sporej części Europy. Po kolejnej wypasionej kolacji zamów koniecznie kieliszek!
INNE ZIOŁÓWKI TEŻ DAJĄ RADĘ!
Amaro jest co prawda kategorią bardzo rozległą, lecz sporo trunków wymyka się temu konceptowi alkoholowemu. Szeroko rozumiane „ziołówki” spożywane są od setek lat, a ich receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie lub odkopywane z zakonnych archiwów. Likiery benedyktyńskie, kartuzjańskie, anyżówki czy piołunówki to tylko niektóre z nich. Te wszystkie trunki mają przynieść ukojenie przy zbyt obfitych posiłkach lub po prostu je miło zakończyć.
POOBIEDNIE DESTYLATY
Nie wszystkie alkohole mają określone zadania. Są takie, które pite bywają po prostu dla przyjemności i spuentowania posiłku. Kiedyś wspólne jedzenie było dużo bardziej celebrowane, a rozmowy rozpoczęte przy stole kontynuowane nierzadko przez wiele godzin przy kieliszku ulubionego trunku.
Jednym z bardziej popularnych „after dinner drinks” jest z pewnością koniak. Francuzi znani są z wyśmienitej kuchni i równie udanej selekcji rodzimych alkoholi, a ich brandy podbijają cały świat. Kieliszek podgrzanego koniaku w restauracjach był praktycznie automatyczną propozycją każdego kelnera po spożytym daniu głównym. Ten starzony przez wiele lat w dębowych beczkach trunek jest doskonałym zwieńczeniem posiłku, głównie przez deserowy charakter i łagodny smak dojrzałego destylatu. Nie gorzej od niego sprawdzi się armaniak czy bardziej świeża grappa, która również destylowana jest z winogron.
RUMOWY ZAWRÓT GŁOWY
Świat destylatów jest niezwykle szeroki i choć u podstaw produkcji wszystkich alkoholi leży składnik węglowodanowy, to jednak nie każdy trunek finalnie zyskuje deserowy charakter, a wszakże o taki nam chodzi. Idealnie wprost do tej układanki pasuje rum, szczególnie jego cięższe, dłużej leżakowane warianty.
Tropikalny klimat Karaibów szczególnie sprzyja powstawaniu niezwykle esencjonalnych trunków. Moim zdaniem największą zaletą wyboru kieliszku rumu zamiast deseru jako zwieńczenia posiłku jest nieoczywista słodycz, którą ten karaibski eliksir ze sobą niesie – to nie jest oblepiająca słodycz kremowego deseru, jest to zdecydowanie bardziej subtelne doświadczenie.
Jak widzisz, Drogi Czytelniku, wybór mamy olbrzymi, a tematu absolutnie nie wyczerpałem. Można by jeszcze długo wymieniać i zapewne kiedyś jeszcze powrócę do tej materii. Ważne natomiast jest to, aby wybór mieć i móc zaoferować gościom nie tylko kawałek karpatki, ale również coś do picia na koniec posiłku. Może to być świetny sposób na uzupełnienie oferty i zadowolenie konsumentów.
Autor: Karim Bibars, Charlie Bar
Artykuł ukazał się w „Food Service" 10/2020 nr 199.