- Zdjęcie: materiały prasowe.
– Przez ostatnie 5 lat związany byłem z Lokalem. Tworzyliśmy tam kuchnię autorską, czerpiącą przede wszystkim z tradycji polskiej, w tym lokalnej łódzkiej, i francuskiej, w której widoczne były wpływy z całego świata. Ceniłem sobie swobodę w kreowaniu dań i menu, jaką dali mi właściciele restauracji. To był kulinarny freestyle. Po zamknięciu Lokalu nie mogłem się odnaleźć na gastronomicznym rynku pracy. Wybrałem foodtrucka, bo daje mi niezależność, a ja w kuchni lubię eksperymentować i zaskakiwać łączeniem różnych smaków – mówi Kamil Tuliński, szef kuchni Yaday.
Inaczej niż w restauracji
Czym różni się praca w restauracji od pracy w food trucku? – W restauracji karta jest nieco bardziej rozbudowana i czas na wydanie zamówionego dania jest dłuższy. W food trucku na wydanie potrawy mamy zaledwie kilka minut. Budujemy więc menu przede wszystkim na smaku, a nie na wyglądzie talerza, bo zwyczajnie talerzy nie mamy – wyjaśnia Kamil Tuliński.
W menu Yaday znajdują się proste, ale zaskakujące połączeniami smakowymi dania, które nie tylko nasycą, ale także przeniosą myślami na słoneczne ulice Tel Avivu. Ich potrawy nie powstają z półproduktów. Kucharze wszystko przygotowują sami, czyli tak, jak mówi to nazwa ich restauracji na kółkach „yaday – moje ręce”. Gotowe kupują jedynie bajgle oraz chałki, w dobrze im znanej, zaprzyjaźnionej piekarni.
– Gotujemy dla tych, którzy lubią bawić się jedzeniem i próbować nowe smaki. Nieskromnie powiem, że mamy najlepszy hummus, a to dlatego, że nie oszczędzamy na tahini i przyprawach. Jest mocno sezamowy i smaczny, taki, jaki jada się w Izraelu – mówi Mateusz Wojtczak.
Bliskowschodnie przysmaki
W ich restauracji na kółkach można zjeść falafela albo kofty wołowo-baranie z sałatką tabbuleh, warzywami, sosem tahinowo-miętowym i grillowaną pitą. Kolejną propozycją jest ciecierzyca w pomidorach podawana z kalafiorem smażonym w cieście kolendrowym. Danie popisowe to grillowana chałka z szakszuką z jajkiem sadzonym czy bajgiel z wędzonym kurczakiem, pastą paprykowo-oliwkową, piklowaną czerwoną cebulą, hummusem, sałatą i pomidorem. Co na deser? Ciasto bananowo-daktylowe z sosem tahinowym, karmelem i granatem.
Foodtruck Yaday w Warszawie można spotkać na targach śniadaniowych na Żoliborzu i Mokotowie oraz festiwalach food trucków w Warszawie i Łodzi. Yaday prowadzi również cateringi dla firm.
A w przyszłości…
– Cały czas myślę o założeniu własnej autorskiej restauracji, która jest marzeniem każdego kucharza, szefa kuchni, żeby móc się nią chwalić. Szukamy lokalu, po sezonie nie chcemy wjechać po prostu do garażu i czekać do kwietnia przyszłego roku. Rozglądamy się za miejscem na małą restaurację, gdzie będziemy mogli rozwijać nasze pasje kulinarne i puścić wodze naszej kulinarnej fantazji – podsumowuje Kamil Tuliński.