Właściciele lokali zaczęli się organizować, szukać innych, tańszych sposobów dotarcia do klientów, a do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów trafiła prośba o zbadanie, czy platformy zwane restauracyjnymi agregatorami nie pobierają zbyt wysokich prowizji. Restauratorzy skarżą się, że te potrafią dochodzić do 40% wartości zamówienia. Ale nawet niższe stawki uznawane są za zbyt wysokie.
– Znany portal chciał 30% prowizji. Nic byśmy na tym nie zarobili – mówi menedżer jednej z restauracji, który chce pozostać anonimowy. – Jakie marże trzeba mieć, przy takim „wspólniku”, który zabiera nam 30% z obrotu?
– Nasza standardowa stawka prowizji wynosi 13% za zrealizowane zamówienia – mówi Agnieszka Piotrowska z Pyszne.pl. – Dla niewielkiej części restauracji, które nie mają własnej usługi dostawy, oferujemy obsługę floty kurierskiej Pyszne.pl. Wiąże się ona z wyższą prowizją, natomiast zdejmuje z restauracji konieczność zatrudniania własnych kurierów, zakupu i utrzymywania pojazdów, zakupu paliwa – dodaje.
– Średnia prowizja z dowozem wynosi ok. 25% wartości zamówienia i zależy ona od różnych czynników, m.in. lokalizacji restauracji i wartości średniego koszyka zamówień. Prowizje rzadko przekraczają 30% wartości zamówienia – mówi Julia Dedo z Wolta.
Dla restauratorów to i tak za dużo. – Dowozy nie przynoszą aż takich obrotów, żeby pobierać tyle prowizji. A szczególnie w tym kryzysowym okresie – mówi Władysław Boiko z restauracji Kiełbasa i Sznurek.
Trzeba dodać, że w tym czasie platformom przybyło mnóstwo klientów – na początku drugiego kwartału aplikacja Uber Eats w Polsce odnotowała wzrost liczby dostępnych restauracji o 188%, Wolt zyskał 300 nowych lokali, choć jednocześnie 150 zawiesiło działalność, a do Pyszne.pl w ciągu dwóch miesięcy zgłosiło się prawie tysiąc nowych restauracji – tyle co w całym 2019 r. Wysokość opłat jednak nie zmieniła się. – Prowizje zawsze będą wydawały się za wysokie, wiadomo, że każda strona musi zarobić, ale przy takich stawkach nasza obecność na portalu to bardziej reklama niż zarobek – mówią przedstawiciele krakowskiej restauracji Cyrk na Kółkach.
Teraz wysokości prowizji agregatorów przyglądają się nie tylko restauratorzy, ale i UOKiK (patrz ramka obok).
– Regulacja prowizji, które finansują nasz rynek – szczególnie w tym wyjątkowym czasie – zmusiłaby nas do radykalnej zmiany sposobu prowadzenia działalności, ustanowiła daleko idący precedens na wysoce konkurencyjnym rynku i ostatecznie mogłaby zaszkodzić tym, którym staramy się pomóc najbardziej: klientom, małym firmom i dostawcom – tłumaczy Iwona Kruk z biura prasowego Uber Eats.
– Obniżenie prowizji byłoby równoznaczne z koniecznością ograniczenia wynagrodzeń dla kurierów i redukcją zatrudnienia. A w dłuższej perspektywie pod znakiem zapytania postawiłoby naszą dalszą działalność na rynku – dodaje Julia Dedo z Wolta.
SĄ INNI DOSTAWCY?
W połowie kwietnia ze swoją aplikacją wystartowała w Polsce firma Bolt. Konkurent Ubera na rynku przewozów osobowych będzie też rywalizować z Uber Eats za sprawą Bolt Food. Firma współpracuje z ponad 250 restauracjami i dowozi ich dania na razie tylko w Warszawie. Czy cenowo jej usługi są konkurencyjne na rynku delivery? – Nie możemy udostępniać informacji o prowizjach ze względu na umowy podpisane z restauracjami – zastrzega Joanna Manarczyk z Bolta. Poza stolicą działa Glodny.pl z Poznania, firma znana od 2017 r., dziś obecna także we Wrocławiu, w Łodzi, Gdańsku i Bydgoszczy. Do realizacji dostaw wykorzystują własną flotę samochodową, motocyklową i rowerową. Współpracuje z nimi około 700 restauracji. Jaką prowizję pobierają? Michał Zawiasa, CEO Głodny.pl, także nie chce zdradzać liczb. – Prowizja to kwestia indywidualna, nie mamy sztywnych widełek – mówi.
Zamówieniami na wynos zajęły się także firmy, które dotychczas tego nie robiły, jak strona do rezerwacji stolików Zjedz.my (99 zł za miesięczny abonament) współpracująca z 238 lokalami w 19 miastach czy platforma Too Good To Go, pozwalająca sprzedawać dania w niższej cenie, gdy nie znajdą nabywców do końca dnia, która uruchomiła bezprowizyjną tymczasową opcję zakupu paczek z jedzeniem #WeCare.
SPRZEDAWAJ TO SAM
Innym wyjściem jest umożliwienie zamawiania na własnej stronie internetowej.
– Nie tylko restauracje, ale wszystkie branże handlowe nagle zrozumiały, jak ważny jest online – mówi Marek Truskolaski, CEO złożonej w 2012 r. spółki UpMenu, tworzącej oprogramowanie, które restaurator umieszcza na własnej stronie, dzięki czemu sprzedaż online może prowadzić bez pośredników.
– Nie pobieramy prowizji od transakcji, płaci się stały miesięczny abonament – wyjaśnia Marek Truskolaski. Najtańszy pakiet w jego firmie to 149 zł miesięcznie, ograniczony do 90 zamówień, wersja premium bez limitów kosztuje 499 zł. Aplikacja mobilna to dodatkowe 200 zł miesięcznie.
Podobne rozwiązanie wdraża firma Restaumatic z Zabrza, ale zamiast abonamentu mają system prowizyjny. – Nasze wynagrodzenie waha się od 3,8% do 6,8% zamówienia, ale maksymalnie to 799 zł miesięcznie – mówi prezes Marek Skubacz. Chętnych nie brakuje. Wcześniej firma dodawała miesięcznie do portfolio 130-150 restauracji, a w kwietniu już ponad 400. Na stronie zamawianie.xgg.pl firma Exergy Group z Zielonej Góry reklamuje swoje usługi za 120 zł miesięcznego abonamentu.
Powstają też nowe inicjatywy. Mateusz Śliwka na początku maja otworzył dwa bliźniacze serwisy: zakupy.olesnica.pl i jedzenie.olesnica.pl, mające skupiać lokalne sklepy, bary i restauracje oferujące sprzedaż online z dowozem (miesięczny abonament 349 zł). W ten biznes wchodzi też krakowska firma GoOrder, ale jej profil na FB powstał dopiero 20 kwietnia, a na swojej stronie internetowej nie ma jeszcze opinii od klientów. W większości wymienionych firm pierwszy miesiąc jest bezpłatny – na wypróbowanie działania systemu. Jak tłumaczy Marek Truskolaski z UpMenu, takie rozwiązania sprawdzają się, jeśli lokal ma duży ruch na swojej stronie internetowej.
POMOC ZA DARMO
A co jeśli tego ruchu nie ma? Jeśli restaurator sam nie da rady? Trzeba wezwać posiłki. I taka inicjatywa powstała we Wrocławiu. Portal WzywajPosilki.pl do zamawiania online założyli Natalia Cymerman i Jakub Rojek.
– Nie pobieramy żadnych opłat ani ukrytych prowizji – mówią twórcy. – Powstaliśmy po to, żeby pomóc gastronomii. Większość konsumentów nie ma pojęcia o niebotycznych prowizjach i strategiach działania gigantów delivery.
Na wzywajposilki.pl czeka 10 wrocławskich restauracji, kawiarni i cukierni, ale lista stale się rozrasta. Za dowóz odpowiadają same lokale. W stolicy ruszyła natomiast akcja #wspieram gastro, dzięki której każdy restaurator może stworzyć swoje menu online oparte na wspólnej domenie wspieramgastro.warszawa.pl. Co najważniejsze – też nie ma żadnych prowizji. (rozmowę z inicjatorem akcji Tomaszem Czudowskim przeczytacie na str. 26).
Na jeszcze większą, bo ogólnopolską skalę działa portal Spakowane.pl, którego pomysłodawcą jest krytyk kulinarny Marek Michna.
– Portal miał umożliwić szybki kontakt między restauracją a klientem – mówi. – Dołączanie do spakowane.pl jest bezpłatne, podobnie jak korzystanie ze wszystkich jego funkcji. Mamy w bazie ponad tysiąc lokali. Codziennie dołączają nowe.
Czy portal chce zarabiać? – Spakowane.pl ma biznesplan i będzie zarabiać, ale nie na restauracjach ani nie na gościach. Prowadzimy rozmowy z partnerami biznesowymi, dla których obszerna i aktualna baza działających w całej Polsce obiektów gastronomicznych oraz jeszcze liczniejsza armia gości tych obiektów może mieć interesujący potencjał. Nie wykluczam też, że w przyszłości będziemy rozważać nawiązanie współpracy z operatorami dostaw, ale na pewno nie na ich warunkach. Stoi za nami siła ponad tysiąca (na razie) lokali, więc warunki będziemy dyktować my i albo będą one dla restauracji korzystne albo nie będzie ich wcale. Koniec tolerancji dla haraczu. To mogę obiecać – zapowiada Artur Michna.
ODPOWIADA POSŁANKA URSZULA ZIELIŃSKA, KTÓRA SKIEROWAŁA SPRAWĘ PROWIZJI DO URZĘDU OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW.
Czy UOKiK może uznać, że prowizje są zbyt duże? Czy nie jest tak, że każdy ustala takie opłaty, jak uważa, a jak komuś nie pasuje, to nie korzysta z takich usług?
UOKiK może rzetelnie sprawdzić, czy zagraniczne korporacje, które są właścicielami platform food-delivery, wykorzystują swoją dominującą pozycję wobec drobnych przedsiębiorców. Czy wprowadzają w błąd konsumentów, twierdząc, że dostawa z restauracji kosztuje 8 zł – czy też naprawdę część kosztu jest ukryta w prowizji. Mogą sprawdzić, czy np. nowe inicjatywy (jak warszawskie WspieramGastro), czy same restauracje oferujące własne dostawy mogą na równych zasadach konkurować z Uber Eats, Woltem czy Glovo.
Czy znane są jakieś terminy – kiedy UOKiK tym się zajmie i ile to może trwać?
UOKiK już zaczął analizować tę sprawę i liczymy na pełną analizę problemu w możliwie szybkim terminie. Dostałam już zapytanie z UOKiK-u o przekazanie ewentualnych dodatkowych informacji itd. – czyli zainteresowali się tematem. Tempo jest ważne, bo wiemy, że to właśnie teraz problem zawyżonych prowizji doskwiera restauratorom najbardziej.
Czy UOKiK ma jakieś narzędzia do tego, by w przypadku stwierdzenia, że opłaty są zbyt wysokie, nakazać je obniżyć?
UOKiK może stwierdzić, że platformy food-delivery nadużywają swojej pozycji dominującej na rynku. To otwiera pole do kolejnych działań, także inicjatyw legislacyjnych. Liczyłabym natomiast na reakcję ze strony platform.
W swoim piśmie powołuję się na platformy pośredniczące w rezerwacji noclegów, które pobierają 15% prowizji.
Z rozmów z restauratorami wynika, że taki poziom prowizji jest akceptowalny.
Autor: Marek Krześniak
Artykuł ukazał się w „Food Service" 5/2020 nr 195.