- Adam Pawłowski. Foto: Ignacy Matuszewski.
Drugie miejsce pod względem ilości nasadzeń zajmuje chardonnay. Ta popularna w Argentynie odmiana występuje głównie pod postacią tzw. klonu z Mendozy stworzonego przez kalifornijski Uniwersytet Davisa. Trudno wyróżnić jeden styl chardonnay z Argentyny. Region Mendozy skupia się raczej na dobrze zbudowanych, tłustych, wspartych aromatami dębiny winach podobnych do stylu kalifornijskiego. Wyjątkiem jest chardonnay z wysokich winnic Mendozy, np. stworzone przez rodzinę Catena Chardonnay White Stones i Chardonnay White Bones, które swoją stylistyką, strukturą i rześkością nawiązują bardziej do Chablis niż do Napy. Orzeźwiający styl tego popularnego szczepu występuje także w dalekiej Patagonii, a przykłady wyważonych win musujących na bazie chardonnay zaczynają się pojawiać w mało znanym do tej pory regionie atlantyckim otulającym Buenos Aires.
Ciekawostką na argentyńskiej mapie białych win jest bordoski szczep semillion. Argentyna ma zasoby starych krzewów tej odmiany, które dotarły do kraju pod koniec XIX w. Kolejne stulecie to czas używania tego szczepu do kupażowania i produkcji win musujących. Dziś semillion zaczyna być szczepem na własnych prawach, a jego najlepsze egzemplarze pochodzą z Mendozy i Patagonii. Argentyńskie semillion charakteryzuje się aromatami soczystych cytrusów i jabłek. Ma specyficzną woskową teksturę i rześką kwasowość, dzięki której wino świetnie dojrzewa w butelce. Na fali wznoszącej jest także sauvignon blanc. Najlepiej odnajduje się w wysokich winnicach regionu północnego w Mendozie i w regionie atlantyckim. Prekursorem tego szczepu w Argentynie był producent z Doliny Uco, Doña Paula, który blisko 20 lat temu dokonał znacznych nasadzeń sauvignon blanc. Oprócz wyżej opisanych odmian w Argentynie można spotkać także: rieslinga, viognier, albariño, verdejo, marsanne, roussanne i inne szczepy, które doskonale dosmaczają lokalne blendy oparte na torrontesie lub na chardonnay. Nie ma co się oszukiwać, że argentyńskie biele kiedykolwiek przebiją popularnością wina czerwone. I dobrze, bo w związku z tym, że nie są i nie muszą być głównym napędem sprzedażowym, duża ich część staje się polem do eksperymentowania i tym samym rozwoju dla enologów. Skorzystają na tym wszyscy, a zwłaszcza konsumenci.
Felieton ukazał się w „Food Service" 9/2019 nr 188.