Celem nadrzędnym cyklu było propagowanie gotowania w plenerze jako rozwiązania sprzyjającego biesiadzie i zacieśniającego więzi. – Tęsknimy za naturą, za prostymi przyjemnościami, za zapachem ogniska. I ja tę bliskość oferuję, odchodząc od kiełbasy na patyku i karkówki z grilla – mówi o pomyśle Malika. Dlatego zamiast sztampowych produktów na kolacjach pojawiły się te charakterystyczne dla różnych regionów Polski: ryby słodkowodne, raki, ryby bałtyckie, gęsina, jagnięcina czy rydze.
Swój wkład w menu każdorazowo miały zaproszone z zagranicy szefowe kuchni – w przypadku trzeciej „górskiej” edycji była nią Szwedka Fia Gulliksson z restauracji Jazzköket. – Zdaje się, że zaproponowane przeze mnie połączenie szpiku wołowego z ikrą z łososia było dla wszystkich gości nowym doznaniem. Zaskakujący był też tatar z serca wołowego. Ponadto pokazałam dwie nowe techniki gotowania pstrąga: z olejem z igieł sosnowych oraz pieczenie go na mokrej desce – powiedziała Fia. To odmienne spojrzenie na polski produkt było niewątpliwie wartością dodaną kolacji.
Poza pięknem krajobrazów i bogactwem smaków nie można jednak zapominać o tym, że „Dinner with a view” to przedsięwzięcie komercyjne, realizowane z dużym rozmachem, mające na celu osiągnięcie korzyści biznesowych i wizerunkowych. Jak się zatem taki projekt realizuje? Od czego zacząć?
W tym przypadku najpierw powstał szczegółowy biznesplan, następnie wedle klucza lokalizacji wybrani zostali partnerzy hotelowi (Narvil, Dom Zdrojowy i Hotel Spa dr Irena Eris), w których kolacje miały się odbyć. Hotele partycypowały w kosztach jednak z takim założeniem, że do wszystkich produktów użytych podczas kolacji zostaną znalezieni sponsorzy. Na tej bazie przedstawiane były oferty firmom sponsorskim.
– Ciężko oddzielić tu korzyści wizerunkowe, promocyjne dla mnie i partnerów imprezy od wymiernych korzyści biznesowych. Moje kolacje były produktem ekskluzywnym i – niestety – dość kosztownym. A jednak za każdym razem udawało się sprzedać założoną pulę biletów. Dla mnie to znak, że warto się starać, że ciekawe, odmienne koncepty cieszą się zainteresowaniem i są doceniane – mówi Malika.
Co dalej z projektem? Po trzech edycjach powstało archiwum filmowe oraz zdjęciowe (to kolejne koszty, w które organizatorzy takich wydarzeń muszą zainwestować), które śmiało można wykorzystywać jako narzędzie marketingowe przy promocji ewentualnych kolejnych kolacji opartych na ogniu i smaku. Jednak, jak mówi Malika, pełnowymiarową wersję „Dinner” trudno będzie już powtórzyć, właśnie ze względu na ogromny nakład pracy i koszty. Każda inna forma będzie mniej wymagająca, ale jak zapewnia Malika, równie atrakcyjna, a z pewnością tańsza. – Wierzę, że jest to idealny produkt dla firm eventowych, które mogą poszerzyć w ten sposób swoją ofertę imprez integracyjnych. Dla samej Maliki projekt z pewnością był wizerunkowym krokiem naprzód. Znana z telewizyjnego show „Top Chef ” i kojarzona z kuchnią Maghrebu szefowa pokazała, że nie boi się nowych wyzwań i potrafi kreować nową jakość na rodzimej scenie gastronomicznej. Kolacje „Dinner” udowodniły, że nowatorskie formy promocji szefów kuchni i restauracji, wychodzące poza utarte szlaki, mają rację bytu na polskim rynku, nie tylko dlatego, że są wysmakowane, ale również opłacalne.
Artykuł ukazał się w „Food Service" 11/2016 nr 160.