Skala zaśmiecenia, nie tylko naszego kraju, lecz także całego świata (wód i kontynentów) jest ogromna. Gdy czytam, że nawet na dnie Rowu Mariańskiego znaleziono zalegające foliowe torby, włos mi się jeży na głowie. Mamy na świecie wielohektarowe wysypiska śmieci i wyspy odpadów dryfujące po oceanach. Nawet orbita okołoziemska jest tak zaśmiecona, że zagrożone są misje nowych sztucznych satelitów Ziemi.
Zanieczyszczenie wód niszczy ekosystem. Przez spływające z pól resztki nawozów sztucznych mamy do czynienia z nadmiernym rozrostem roślin wodnych. Zanieczyszczone morza tracą równowagę ekologiczną i odporniejsze gatunki zwierząt (na przykład meduzy w Morzu Chińskim) zaczynają dominować w swoich rejonach, niszcząc wszystko dookoła.
Jako człowiek, który większość swoich myśli poświęca kulinariom, rozglądam się wokół siebie i zastanawiam, co ja mogę zrobić, by zaradzić w powyższej sytuacji? Jakiego rodzaju odpadów produkujemy najwięcej? Odpowiedź nie jest chyba trudna – opakowania. Opakowanie już dawno przestało pełnić funkcję tylko czegoś, co pozwoli nam zabezpieczyć i przetransportować produkt z jednego miejsca w drugie.
Opakowania stały się narzędziem marketingowym. Mają ułatwić sprzedaż. Są krzykliwe, aby wyróżniły się wśród innych produktów tego samego rodzaju, mają ułatwić dotarcie do kupującego, mają być wygodne w transporcie. Stawka jest wysoka, więc producenci przeznaczają wielkie środki, aby ich opakowanie było najlepsze i ułatwiło wybór i zakup. Tak, „ułatwiło”, bo to słowo stało się synonimem „zachęciło”, gdyż mamy albo zbyt mało czasu, albo jesteśmy zbyt leniwi i wybieramy w większości łatwiejsze rozwiązania. W efekcie dostajemy horrendalną masę opakowań jednorazowych, które w niewielkim stopniu nadają się do recyklingu. Głównym problemem są tworzywa sztuczne. Szkło, metale i papier można łatwo przetworzyć, a te dwa ostatnie w przeciwieństwie do plastiku ulegają dosyć szybkiej biodegradacji.
Od kiedy wpadły mi w ręce zestawienia dotyczące ilości zużywanych dziennie jednorazowych kubków do gorących napojów, zacząłem chodzić do kawiarni z własnym kubkiem termicznym. Po zakupy chodzę z płócienną torbą. W restauracji zacząłem zwracać uwagę na rodzaj opakowań, w jakich dostarczany jest towar. Chciałbym, aby tego rodzaju świadomość mieli wszyscy. Moja córka pracuje w Niemczech w firmie, która jest największym na tamtejszym rynku dostawcą gotowego jedzenia. Okazuje się, że rodzaj opakowania dla świadomego niemieckiego klienta ma tak duże znaczenie, że potrafi wybrać gorsze i droższe danie, lecz opakowane bardziej przyjaźnie dla środowiska. Wiele restauracji przyjmuje filozofię „zero waste”, gdzie ilość odpadów ogranicza się do minimum i stosuje wyłącznie opakowania zwrotne lub łatwe do recyklingu.
Kiedy i my doczekamy się takiej świadomości w Polsce? Nie wystarczy narzucona segregacja śmieci. Musimy sami ustalić sobie kryteria wyboru z myślą o przyszłości. Nikt nie chce przeżyć tego, co opowiadał mi znajomy po powrocie z Bali, że zamiast rajskich widoków widział wszędzie masy śmieci.
Opakowania to tylko jeden z aspektów dbałości o środowisko. Mamy jeszcze problem paliw, upraw i hodowli przemysłowych, dbałości o lasy, gospodarkę wodną, marnowanie jedzenia i wiele innych.